Nietzsche czyni swą uwagę na temat otchłani („Poza dobrem i złem”, art. 146) tuż po tym, kiedy ostrzega czytelnika, że ktoś, kto walczy z potworami, ryzykuje, że sam stanie się potworem.
Może się to przytrafić człowiekowi pełnemu żalu. Jest on przekonany, że jego dolegliwości (niepełnosprawności) spowodowane są przez kogoś lub coś, co chce go dopaść – i gdyby tylko wyeliminować tę zmorę ze świata – wszystko byłoby dobrze.
Jeżeli takie jest twoje nastawienie, mówi Nietzsche, staniesz się naprawdę dobry w pozbywaniu się paskudnych części życia, gdziekolwiek by się kryły – będziesz odkrywał nierozpoznane dotąd niesprawiedliwości, jedna po drugiej: najpierw rasizm, potem rasizm strukturalny (https://en.wikipedia.org/wiki/Institutional_racism), potem elityzm, potem heteronormatywizm (heteronormatywnność), ableism (wyróżnienia ludzi podług zdolności), „wyglądyzm”, mikro-agresję… [czy też, w wersji polskiego piekiełka – najpierw homofobia, potem transfobia, potem misgenderyzm, potem w ogóle posiadanie chromosomów czy jakiekolwiek wzmianki o płciowości – uwaga tłumacza].
Możesz dotrzeć do punktu, w którym nie będziesz widzieć [wokół siebie] nic poza potworami.
A ktoś, kto widzi wokół same potwory, nieuchronnie upodobni się do nich.
Można wtedy stać się typem potwora znanym jako „moralny święty”.
Zatem, czy powinniśmy interpretować jego kolejne słowa, o tej otchłani, która patrzy z powrotem [z potworem?] na Ciebie – jako powtórzenie tej myśli? Jako jej wzmocnienie, czy jako dodatek?
Well, temat tego aforyzmu, sądząc po pierwszym zdaniu, dotyczy ryzyka związanego z życiem wolnego ducha – kogoś, kto podważa istniejące wartości i tworzy swoje własne.
Nietzsche zdaje się mieć tu na myśli, że jeżeli twoją najwyższą wartością jest prawda i podążasz za nią ze wszelką cenę, ryzykujesz spotkanie z prawdami, które mogą podkopać twoją wiarę w wartość życia.
Ten rodzaj prawdy może wyssać z ciebie energię i zabić twoje pragnienie władzy, co zdaniem Nietzschego jest najwyższą wartością.
[Mówi się, że Nietzsche dał podstawę faszyzmowi – gdy w tych słowach jest czystym anarchistą!]
Najzdrowsza ludzka istota, myśli Nietzsche, to ta, której czysta miłość życia jest tak potężna, że entuzjastycznie pragnie ona wiecznego powrotu wszystkiego, o się wydarzyło i wydarzy – dobrego, przykrego i złego. Taka osoba afirmuje życie bez żadnego rozróżnienia, w sposób absolutny.
I tylko taka osoba może pozwolić sobie na poznanie całej prawdy. Ale skąd masz wiedzieć, czy jesteś tego rodzaju istotą?
Albo, czy przypadkiem nie istnieją prawdy na temat ludzkiej kondycji, które – gdy je uznasz – pozbawią cię miłości życia?
Jedynym sposobem znalezienia odpowiedzi jest długo wpatrywać się w otchłań prawdy. Otchłań jest bezdenna: poszukiwanie prawdy nie ma końca. Kwestią jest to, gdzie jest twoje dno. W pewnym momencie możesz odkryć, że otchłań patrzy w ciebie – wtedy zrozumiesz, że dotarłeś do tego dna.
To, co pisze Nietzsche, można by rozumieć jako „Znaj swoje granice – bądź ostrożny”.
Albo, można to zrozumieć jako pytanie: „Jak silny/silna jesteś? Nie pojmiesz tego, dopóki nie zwiedzisz otchłani”.
Posłowie, ode mnie:
Poszukiwanie prawdy w życiu to cholernie ryzykowne zadanie, a jeszcze rzadsza pasja.
Wszędzie – z każdego medium – wystaje jeden smutny wniosek: większość ludzi, w swym poszukiwaniu prawdy, dociera do miejsca, które jest dla nich wygodne. I tam kończą.
Tam się okopują, tam szukają sprzymierzeńców.
I stamtąd szczekają na wszystkich, którzy zatrzymali się w innym punkcie.
A jeszcze bardziej zajadle na tych, którzy się nie zatrzymali.
To dotyczy wszystkich aspektów życia.
Związków, relacji, orientacji, szczepionek, promieniowania, ochrony przyrody, edukacji…
Poszukiwanie prawdy sprawiło, że znalazłem kłamstwa po obydwu walczących ze sobą stronach. Znalazłem w tej tęczy nie dwa, nie sześć, nie siedem, ale siedemnaście milionów odcieni. Dla „foliarzy” stałem się materialistycznym zdrajcą, a dla kolegów i koleżanek „z branży” stałem się niebezpiecznym dziwnym duchowym oszołomem.
W poszukiwaniu mojej osobistej religii. Mojej osobistej, ostatecznej prawdy.
Poszukiwanie toczy się dalej. Pozdrawiam tych, którzy idą równoległą ścieżką – widzę Cię przez zarośla.
Powodzenia, otchłań wzywa.
Oryginalny tekst: Frederick Dolan, Professor Emeritus of Rhetoric at the University of California, Berkeley (https://www.quora.com/profile/Frederick-Dolan) – tłumaczenie za pozwoleniem
Oryginalny obraz: Wendelin Jacober, pxhere.com, użyty bez modyfikacji
I ja również pozdrawiam Ciebie. Świetny tekst. Trochę rozjaśnił mi myśli podczas pisania książki o społeczeństwie homosapiens – które wpasowuje się w Nietzscheańską koncepcję.